A raczej odleciały.... będąc na urlopie w moich rodzinnych stronach, motyle moje miały straszne branie i dostałam zamówienie na 4 fioletowe jednakowe, większość czasu spędziłam na poszukiwaniu włóczki, mówię Wam masakra z tymi pasmanteriami... no ale nic w czwartek dostałam do soboty zrobiłam, z efektu jestem o dziwo zadowolona co mi sie rzadko zdarza :D, chociaż kadłubki powinny być jasne... no ale... odleciały
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ależ śliczne cudaki!:)
OdpowiedzUsuńpiękne :D
OdpowiedzUsuńcuuuudne:)
OdpowiedzUsuńA kawa była juz baaardzo zimna. Zeszło mi sie około 6 godzin z ta czapeczka. Ale nie wiem czy mała bedzie w niej chodziła. To pierwsza czapa jaką kiedykolwiek zrobiłam;)
A i czekam na nogę do Elma jeśli tylko będziesz miała czas:) Reszta juz zrobiona:)
Piękne :)
OdpowiedzUsuńno no pelna podziwu jestem :), Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJako,że uwielbiam motylki to się zakochałam ach:):):)
OdpowiedzUsuńŚliczne czworaczki!:)
OdpowiedzUsuńśliczne są te fioletowe-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepięknie się prezentują - :)
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki :D
OdpowiedzUsuńwcale się nie dziwię że odleciały, sama bym takiego porwała ;-)
OdpowiedzUsuń